Spór wokół kremacji toczy się od dawna pomiędzy wszystkimi religiami. Choć religia katolicka zezwala za zgodą kapłana na pochówek prochów w urnie na cmentarzu, w grobach do tego przeznaczonych czy też kolumbariach tam wybudowanych, to nadal w Polsce można napotkać na opór księży w tym aspekcie religii. Jesteśmy krajem monoteistycznym, w którym od zawsze wierzy się w nierozerwalność ducha i ciała. Ciało po śmierci ma czekać na zmartwychwstanie w obliczu Sądu Ostatecznego. Po wykonaniu kremacji, dla wielu ludzi odkupienie i zmartwychwstanie staje się niemożliwe.
W kręgach zwykłych ludzi kremacja nie spotykała się nigdy z wielkim zainteresowaniem. Ta forma chowania ludzkich szczątków była bliska artystom, którzy dopatrywali się w spopielaniu zwłok szansy na wieczne połączenie ze wszechświatem.
Urna na kominku
W amerykańskich filmach urny z prochami zmarłych stoją w domach na kominku, a członkowie rodzin podczas różnych okazji pozdrawiają bliskich zmarłych. Nic w tym dziwnego? Nie, ponieważ to film i w dodatku nie przedstawia polskiej rzeczywistości. Ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych z 3 stycznia 1959 roku nie przewiduje możliwości rozsypywania skremowanych szczątek w miejscach innych niż do tego przeznaczone.
Kontrola przewozu prochów po kremacji
Kto zatem sprawdza, czy spopielałe szczątki, które zostały wydane przez krematorium rodzinie zmarłego, trafią rzeczywiście na cmentarz czy do kolumbarium? Otóż nikt. Zmarłego do krematorium nie musi transportować firma pogrzebowa. To bliscy mogą przywieźć zmarłego, a po zakończeniu procesu kremacji – odebrać urnę osobiście.
W Polsce nie ma nakazu kontroli trasy, jaką szczątki umiejscowione w urnie przebywają podczas transportowania ich z krematorium do miejsca pochówku. Zatem nikt nie ma kontroli nad zawartością urn chowanych na cmentarzach. Pracownicy Centrum Pogrzebowego w Białymstoku są odpowiedzialni za należycie przeprowadzone czynności związane z pogrzebem, lecz do ich obowiązków nie należy kontrola bliskich, którzy odbierają urnę.
Sam fakt, że toczą się rozmowy na ten temat, świadczy o tym, że jednak nie wszyscy ludzie chcą chować bliskich na cmentarzu. Jedni chcą, co niedzielę po mszy odwiedzać zmarłych zapalając świeczki na ich grobach, inni woleliby zgodnie z ostatnią wolą zmarłego rozsypać ich prochy w ulubionym przez nich miejscu, lub umiejscowiliby prochy właśnie w urnie w domowym zaciszu. Żaden zakład funeralny w Białymstoku nie skontroluje faktycznego miejsca pochówku prochów, ponieważ nie wchodzi to w zakres ich obowiązków.
Prawo a Dzień Wszystkich Świętych
Złamanie przepisów regulujących chowanie zmarłych jest w polskim prawie wykroczeniem i grozi za nie kara grzywny lub 30 dni aresztu. We Francji ponad 70% urn trafia do domów bliskich na ich życzenie. W Polsce zakaz dotyczący chowania zmarłych i szczątek regulują przepisy z lat 70-tych. Tyle prawo.
Powodem formułowania prawa w sposób nakazujący pochówek w miejscu wyznaczonym może być fakt, że osobie zmarłej cześć zechcą oddać krewni czy inni obcy ludzie. Przechowywanie urny w domu mogłoby w wielu momentach utrudnić oddanie czci. Pozostaje jeszcze kwestia ważnego dla Polaków dnia Wszystkich Świętych, podczas którego pali się znicze na grobach zmarłych. O ile byłoby możliwe zapalenie lampki na grobie, w którym spoczywają skremowane szczątki w urnie, to przechowywanie urny w domu, taką szansę pozostałej części rodziny odbiera.